Wybitny hodowca ale przede wszystkim nieprzeciętny, skromny, obdarzony niezwykłym poczuciem humoru człowiek, który niezmiennie imponował wiedzą, doświadczeniem, trzeźwym osądem rzeczywistości, ale też ogromną życzliwością i ciepłem, zachowując dystans do świata, ludzi i siebie.

 

 

Urodził się w Kamieniu Koszyrskim na Polesiu. Był synem nauczyciela Antoniego Strzałkowskiego i Jadwigi z domu Wolskiej. Wraz z rodziną wywieziony przez Rosjan w 1940 roku do północnego Kazachstanu, poprzez Uzbekistan, potem razem z Wojskiem Polskim generała Władysława Andersa przez Morze Kaspijskie i Teheran w Iranie, obozy polskich uchodźców w Indiach (Karachi, Kalhapur), powrócił do Polski po siedmiu latach tułaczki. W Warszawie zdał maturę, a w 1955 roku odebrał dyplom inżyniera zootechnika Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Po studiach rozpoczął pracę w Państwowych Torach Wyścigów Konnych w Dziale Selekcji w Warszawie (następnie też we Wrocławiu) i z powodzeniem łączył obowiązki zawodowe z … dosiadaniem koni w gonitwach z płotami i przeszkodami. Jako jeździec amator w sezonach 1955-63 startował 90 razy, odnosząc 21 zwycięstw.

 

Prowadził hodowlę koni w stadninach państwowych: SK Udórz (1959-61), Pruchna-Ochaby (1969-80), Trzebienice-Udórz (1961-63), Stubno (1963-69), Walewice (1980-82) i ponownie Stubno (1982-2006), gdzie od 1988 roku kierował stworzonym przez siebie działem pełnej krwi angielskiej. Wówczas najmłodsza stażem hodowla folblutów, dzięki znakomitym warunkom środowiskowym (m.in. długi sezon pastwiskowy), wzorowemu wychowowi, a przede wszystkim umiejętnościom Pana Leszka, nie tylko takim, jak staranny, przemyślany plan stanówki, a także, jak się miało okazać, owocnej współpracy z trenerką Dorotą Kałubą, bardzo szybko dołączyła do krajowej czołówki. Z Jego wychowanków Barbakan (Czubaryk – Bandera po Mehari) wygrał ostatnie Ceskoslovenske Derby w Pradze w 1992 roku, z sukcesami biegał stiple i po karierze zajął boks czołowego u naszych południowych sąsiadów; Durand (Juror – Dunkierka po Pyjama Hunt) sensacyjnie pokonał klasową Upsalę w Derby na Służewcu w sezonie 1993, Limak (Dixieland – Limeira po Beauvallon) dekorowany był błękitną wstęgą w kolejnym roku, sięgając wcześniej po sukces w cennej Nagrodzie Rulera, a we francuskim treningu jako czterolatek plasował się trzeci w Prix du Carrousel Listed. Z kolei Mustafa (Winds Of Light – Muscari po Euro Star) zwyciężył w kapitalnym stylu w Derby w 1997 roku. Bliski wygranej (w walce drugi ledwie o szyję) był w Austrian Derby w Ebreichsdorfie w 1998 roku Numid (Winds Of Light – Numeria po Dakota). Komplet klasyków dla klaczy (Wiosenna, Oaks) zdobyła w 1994 roku Daxi (Dixieland – Da Passa po Parysów), a dwa lata później jej półsiostra Daghara (po Revlon Boy) wygrała Nagrodę Liry (Oaks) i kończyła krótko druga w Wielkiej Warszawskiej. Znakomicie radziły sobie na torze Delano (Freedom’s Choice – Delonta po Juror), jego półsiostra Deklinacja (po Enjoy Plan) oraz synowie Daxi – dość wąsko, ale z powodzeniem użyty w hodowli, nieprzeciętny flyer Da Xian (po Who Knows) oraz dzielny płociarz i stipler, wszechstronny Dalfors (po Enjoy Plan).

 

Zdolnych koni wyhodowanych w Stubnie było oczywiście znacznie, znacznie więcej, a ich liczne sukcesy przypadły na lata 90-te ubiegłego wieku. Dobitnie świadczyły o olbrzymim talencie Pana Inżyniera i na trwałe wpisały się w historię krajowej hodowli i wyścigów konnych.

 

 

Imponujący osiągnięciami, umiejętnościami, doświadczeniem, przy tym zawsze skromny, kulturalny, uśmiechnięty i pogodny, chętnie dzielił się swoją wiedzą i robił to z właściwym tylko sobie urokiem oraz niebywałym poczuciem humoru. Zwykł mawiać, że najprostsza recepta na sukces to – „wiedzieć czego się chce, wiedzieć jak to zrobić i… zrobić to”. W przypadku mniej utalentowanych koni, na czyjeś pytanie „A jak biegał?” często odpowiadał – „Szybko… z tym, że inne szybciej” albo „Na pograniczu wybitnego” i nie było chyba nikogo, kto by nie docenił tych, jedynych w swoim rodzaju, żartobliwych określeń. Podczas oglądania koni na pastwisku miał w zwyczaju najpierw prosić o ocenę danego konia, a dopiero po uzyskaniu jej od rozmówcy, informował po jakim jest on ogierze i od której klaczy. W ten prosty sposób otrzymywał rzetelną opinię dotyczącą budowy i wrażenia jakie robił (lub nie) koń, na którą nie wpływały dotychczasowe wyniki rodziców na torze czy w stadzie. Powszechnie wiadomo przecież, że koniom z lepszymi rodowodami skłonni jesteśmy wybaczyć znacznie więcej usterek w pokroju.

 

zdjęcia: archiwum rodziny Strzałkowskich

tekst: Paweł Gocłowski, Koń Polski 2/2024

© 2025. Wszelkie prawa zastrzeżone. Realizacja: hidigital.pl.